-

ewaryst-fedorowicz : Reklamiarz sum! Po 20 latach marketingu komercyjnego w marketingu politycznym robię. Bloguję bo lubię.

Grodno, zbiegu okoliczności ciąg dalszy

Najdłuższe dni tego roku były w Grodnie prześliczne: słoneczne, bardzo (ale nie dolegliwie) ciepłe, no i dłuuuugie.

Ja jak zwykle mieszkam w samym sercu starego Grodna i flanuję odszukując (a bywa, że niespodziewanie odkrywając) interesujące (mnie przynajmniej) miejsca.

Jedynie na kościele pobernardyńskim nie ma już dumnego i napisanego po polsku świadectwa  o 400 latach konsekracji tej katolickiej świątyni.

No cóż – rocznica minęła z końcem grudnia, następna w miarę okrągła będzie za lat 50, co znaczy i to, że ja jej już nie doczekam.

Ale na wieczorną msze do tego ulubionego, grodzieńskiego kościoła poszedłem.

W kruchcie od razu zwróciłem uwagę na leżące w widocznym miejscu dwie, stare książeczki: modlitewniki? Katechizmy? Śpiewniki?

 

 

Zacząłem je oglądać: to były Ewangelie i Dzieje Apostolskie  (wydawnictwa jezuitów) oraz  Pieśni Kościelne.

 

 


Wydane przed wojną, rzecz jasna z Imprimatur, a przedmowa do Ewangelii ma wymowę aktualną i dziś. Rzekłbym – szczególnie dziś.

Obie książeczki nie tyle nosił ślady, co świadczyły o ich wieloletnim i częstym używaniu.

Czyje ręce przekładały ich kartki? Kto się modlił i o co? Kto nad nimi płakał?

Przecież one były świadkami  opuszczenia Grodna przez Wojsko Polskie we wrześniu 1939,

bohaterskiej i rozpaczliwej obrony miasta przed sowieckimi zagonami pancernymi przez uzbrojone w dwa działka przeciwlotnicze i butelki z benzyną pospolite ruszenie,

zdrady i dywersji miejscowych Żydów i Białorusinów,

zdobycia miasta i bestialstw sowieckich zwycięzców,

terroru NKWD, w tym czterech wywózek na Sybir lat 1940 1941,

zdobycia miasta przez Niemców i równie potwornego, germańskiego terroru lat 1941-1944,

ponownego zdobycia Grodna przez Sowietów,

ponownego terroru NKWD,

ponownej beznadziejnej walki, tym razem tamtejszych „żołnierzy wyklętych”,

wygnania zwanego repatriacją,

nieustannych od 1939 prześladowań katolików, czego puentą było już za Chruszczowa wysadzenie w powietrze gotyckiej, Witoldowej Fary,  po której został tylko zakłamany pomniczek,


prawie dwóch dekad „zwykłych”, breżniewowskich represji,

chwili gorbaczowskiej pierestrojki zakończonej wybuchem polskości, znów przygniecionej przez przefarbowaną na nacjonalistów białoruskich starą nomenklaturę.

Odłożyłem te dwie książeczki na miejsce i poszedłem na mszę.

Odprawiał proboszcz.

Policzyłem – 130 wiernych, w różnym wieku, niekoniecznie starych. Przy mnie w ławce siedziała para może 20 latków.

Znów, jak przed rokiem modlitwy i śpiewy po polsku.

I czas zatoczył koło – na tacę zbierał ten sam ksiądz, który rok temu zaczynał posługę tej parafii i który chrzcił malieńko Walierie.

***

Następnego dnia poszedłem sobie przed południem na piwo nad Niemen.

Dlaczego przed południem?
A bo zaraz po południu wracałem do pojałtańskiej Polski, więc chciałem jeszcze lidzkiego piwa się napić

Nabrzeże imienia Józefa Jodkowskiego.
Kto zacz? A, taki Białorusin, podobnie jak Orzeszkowa, Moniuszko, Mickiewicz, że o Napoleonie Ordzie, Konstantym Kalinowskim czy Duninie-Marcinkiewiczu nie wspomnę.

Oni wszyscy Białorusini, i już. Taka u nich polityka historyczna, a jak ktoś nie rozumie, to mu w Biełsacie wytłumaczą.

Restauracja ładna, boksy w solidnej, drewnianej wiacie czyściutkie, obsługa kelnerska, duże piwo za 4 ruble, czyli niecałe 7 złotych (gdzie indziej, z eleganckim ogródkiem na głównym deptaku, czyli na Dominikańskiej /Sowieckiej włącznie, jeszcze taniej), widok na Niemen i Stary Zamek, który z każdym moim przyjazdem robi się coraz nowszy, bo zapadła decyzja o (budzącej dąsy purystów) jego rekonstrukcji, a na Białorusi jak jest decyzja – to prace idą pełną parą.

 

I proszę mi tu nie wierzgać, bo pamiętam „odwilżową” gierkowską decyzję o odbudowie nieporównanie bardziej zniszczonego Zamku Królewskiego w Warszawie, który raptem po 50 latach tak wrósł w pejzaż Warszawy, jakby był tam bez przerwy.

Pewnie i tak będzie z zamkiem w Grodnie, i pewnie ta jego dość dowolna rekonstrukcja też jest „odwilżowa”.

***

Do knajpki nad Niemen schodzi się przyjemnie – wraca się już trudniej, bo dość stromą drogą.

Na szczęście wracałem po jednym tylko piwie.

 

 

Skorciło mnie, żeby wejść jeszcze raz do kościoła pobernardyńskiego i sprawdzić, czy dwie książeczki jeszcze tam są.

Były.

Wyszedłem ze świątyni i nagle zobaczyłem siedzące na ławeczce 3 starsze osoby – mężczyznę i dwie kobiety.

Po chwili poznałem proboszcza (był „w cywilu”).

I wtedy doznałem olśnienia (no proszę, Niemen + słońce + piwo = olśnienie).
Podszedłem do siedzącej na ławeczce trójki, i zacząłem od przeprosin – że jestem po piwie.

Na co proboszcz się uśmiechnął i skomentował to tak, że piwo pite z umiarem to nic złego.

No to ja, poczuwszy się rozgrzeszonym, mówię że byłem wczoraj na wieczornej mszy, że odprawiał ksiądz proboszcz, a na tacę zbierał ksiądz wikary, który 13 miesięcy wcześniej przybył do tej parafii i że zwróciłem uwagę na te dwie książeczki w kruchcie
I że zaciekawiło (i zastanowiło) mnie, skąd się tam wzięły?

Rozmowa od razu się „skleiła”, a porozmawialiśmy sobie jak Polak z Polakiem, ale zrelacjonuję tylko wątek książeczek, bo tak uważam za stosowne.

Otóż proboszcz wyjaśnił mi, że to się nierzadko zdarza, bo na przykład właściciel (albo  właścicielka) książeczki umarł i rodzina likwidowała mieszkanie albo jest wyznaniowo mieszana lub religijnie obojętna i do kościoła nie chodzi, ale przyzwoita i modlitewnika i śpiewnika nie wyrzuciła, tylko przyniosła.

Ja na to, że dziś jeszcze w kruchcie leżą.
Proboszcz, że z pewnością je ktoś weźmie, bo tak zawsze się dzieje.

Potem jeszcze zapytał, gdzie mieszkam, pokiwał głową, że dobra lokalizacja i podpowiedział, że siostry nazaretanki też mają u siebie pokoje, na co zapunktowałem, że wiem, gdzie to może być, bo naprzeciwko kościoła pobrygidzkiego (a wcale nie od razu wiadomo, że tam są siostry, ale ja mam oko reklamiarza i na szczegóły uwagę zwracam), ale wizyta u sióstr, która miała miejsce parę tygodni później, to kolejny temat na osobne opowiadanie.

Po pewnym czasie ksiądz proboszcz spojrzał na zegarek, na obie starsze panie i powiedział – no, czas na obiad.

Uścisnął mi rękę,  ja obie panie rzecz jasna w rękę pocałowałem i poszedłem po bagaż, a potem – jazda na dworzec kolejowy.

cdn

 



tagi: kresy  grodno  grodno bez wizy  kościół pobernardyński w grodnie  piwo  polacy na białorusi 

ewaryst-fedorowicz
25 października 2019 18:52
18     2813    13 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

KOSSOBOR @ewaryst-fedorowicz
25 października 2019 20:59

Dzięki. Czekamy na ciąg dalszy. 

OT: ostatnio, w chwilach marnych dla Ojczyzny, stale chodzi mi po głowie ta pieśń, której nie uświadczysz dzisiaj w kościołach. A jest ważna:

https://www.youtube.com/watch?v=ZYIyGfQ0tcU

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @KOSSOBOR 25 października 2019 20:59
25 października 2019 21:31

Wiesz, ten świat jest naprawdę mały, bo popatrz, to miniatura Groty w Lourdes nad morzem nad kanałem La Manche o "rzut kamieniem" od Calais, gdzie często bywamy, bo jest plaża, prawie, jak nad Bałtykiem, ok, są przypływy i odpływy morza ale jest coś z tej atmosfery plaż i flory nad Bałtykiem, gdzie mam jednak daleko, a tutaj, niecałe 2 godz promem albo 40min tunelem pod kanałem i już.

I te otwarte kościoły cały dzień w Sandgatte, czy Wissant. To jest jak balsam dla mnie, gdy na co dzień jest się na tej wyspie tutaj. I Chrześcijańska Francja wcale jeszcze nie poddała się, na pewno.

A koledze autorowi notki wielkie dzięki, bo to Polska właśnie i to nie jest ważnym, że jestem Ślązakiem urodzonym w Katowicach :-)

zaloguj się by móc komentować

ewaryst-fedorowicz @cbrengland 25 października 2019 21:31
25 października 2019 22:04

@cbrengland

Phi! Ja przez lata blogowania kilkakroć się deklarowałem, że przepadam za Śląskiem i mam same dobre doświadczenia ze Ślązakami.
Za komuny wyjazdy do Ciechu w Gliwicach po odczynniki (towar na uczelni absolutnie deficytowy) to były urocze wycieczki , połączone z poczęstunkiem domowym ciastem, herbatą, kanapkami.
Pod koniec komuny, na 14 dniowym rejsie po Wołdze prześpiewali Rosjan, a główny wodzirej, pan Staszek Połeć, jak już mnie obwąchał powiedział - "wie pan, ja po rejsie jadę na stałe do Efu, do brata".
Ja na to, że przecież on tak tym polskim Śląskiem przesiąknięty, że się u tych Niemców udusi, a on mi, że w tej komunie, to już nie idzie żyć.
p. Krosny tak nagle rzucił, że jako dziecko po polsku to umiał tylko Ojcze nasz i Zdrowaś Maria.
A  na podwarszawskim podwórku byłem jako dzieciak jedynym kibicem Gornika Zabrze (tego z dwoma wspaniałymi bramkarzami Kostką i Gomolą, w obronie Oslizłą, Floreńskim, potem młodziutkim Gorgoniem, pomoc to Deja, Alfred Olek, Szołtysik, atak oczywiście Lubański (ale i Szaryński).
No tak.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @cbrengland 25 października 2019 21:31
25 października 2019 22:09

:)

Dzięki za fotografie.

Plaża rzeczywiście bałtycka. U nas, w Gdańsku, pogłębiając tor wodny do portu, poszerzono znacznie wydobytym piachem plażę na dużym odcinku: od Brzeźna do Jelitkowa. Jest fantastyczna! No ale od kiedy do Zatoki wpłynęły ścieki warszawskie - nie chodzę tam. Poczekam na sztormy i mróz. 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @ewaryst-fedorowicz 25 października 2019 22:04
25 października 2019 22:22

Phi, phi, phi! Łażąc po Bieszczadach z kibicami Legii /lata 70te, kiboli jeszcze nie było/ - studentami z Warszawy i Łodzi /WAT/, nauczyłam się ich pieśni bojowej, gdyż byli w stałym konflikcie z Górnikiem. Szło jakoś tak: Powiedz matko, powiedz ojcze, czy hanyse to folksdojcze. Ależ owszem, drogi synu etc., etc. - dalej nie piszę, bo brzydkie :))) 

Dobrą natomiast stroną tego studenta WATu było to, że dzieki niemu mogliśmy wejść do Wora Bieszczadzkiego, gdzie wstęp był zabroniony  dla przypadkowej gawiedzi studenckiej i innej. Zastrzeżenie WOPu było jedno - nie wolno nam było niczego zostawiać w szałasach w górach; żadnego jedzenia, zapałek, świeczek, latarek, noży. I to była bardzo ciekawa informacja w owych czasach...

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @ewaryst-fedorowicz
25 października 2019 23:49

"zakłamany pomniczek"

zaloguj się by móc komentować

tadman @ewaryst-fedorowicz
26 października 2019 00:22

Kawałek niby zwyczajnego życia, a jednak z nieoczekiwanymi zdarzeniami. To o tych starych świętych książkach dobrze świadczy o dzisiejszychi Białorusinach/Polakach, bo szanują Pismo.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ewaryst-fedorowicz
26 października 2019 08:18

O Edwardzie Woyniłłowiczu coś w tym Biełsacie mówią? 

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @ewaryst-fedorowicz 25 października 2019 22:04
26 października 2019 11:26

Tak to właśnie jest i bardzo ci dziękuję za wyjaśnienia. Bo czasem, to ja już nie wiem, jak mam komuś wytłumaczyć, że ja jestem Polakiem, co z tego nawet, że z rodziny polsko-niemieckiej, co na Śląsku, czy na Pomorzu jest przecież zjawiskiem powszechnym. I tak to właśnie było ze mną, bo do Niemiec jeździłem, jak do siebie, zwłaszcza czułem się dobrze w Berlinie, wtedy zarówno Wschodnim, jak i Zachodnim ale to też z tego względu, że ja w ogóle byłem i jestem taki kosmopolityczny ☺ (ło matko, co za słowo mi przyszlo do głowy), a w Berlinie, to, jak tutaj, ludzie z całego świata.

A ostatnio pomyślałem, że Rzeczpospolita Obojga Narodów nie wytykala swoim mieszkańcom, skąd ich ród. Polskość była miarą przynależności do Wspólnoty Polskiej. Dopiero chyba socjalisci-komuniści skutecznie zaczęli nas antagonizowac.

Fajnie naprawdę, że jeszcze jesteśmy te freliki śląskie i ci, co z nimi fanzolą.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @KOSSOBOR 25 października 2019 22:22
26 października 2019 11:50

W mojej rodzinie było trzech Powstańców Śląskich, którzy po wybuchu II WS musieli się w Katowicach (tam rodzina mojego ojca zamieszkała po wyjeździe z Opolskiego, który pozostał w Rzeszy Niemieckiej po plebiscycie) ukrywać przed Niemcami, a moi dalsi kuzyni byli na jej froncie zarówno w wojsku niemieckim, jak i polskim. Mój dziadek ze strony ojca służył w gwardii cesarskiej właśnie w Berlinie przed I WS, by potem, jak napisałem, wyjechać do Polski, do Katowic. Mój ojciec pod koniec wojny był w celi śmierci w więzieniu w Katowicach za odmowę służby w wojsku niemieckim. Oswobodzili go Rosjanie. Dopiero po latach zrozumiałem, dlaczego on lubil i poznał w dość dobrym stopniu język rosyjski. 1939 musiał przerwać studia polonistyczne w Krakowie. A moja matka zrobiła maturę niemiecką w czasie II WS i zaczęła w Poznaniu robić karierę w koncernie Siemens,  gdzie przed wojną, właśnie mój ojciec uczyl ją języka polskiego, bo z kolei jej ojcu, wysoko postawiony pracownik Huty Gische w dzisiejszych  Katowicach, powiedziano, że nie za bardzo chcą, by jego dzieci chodziły do szkoły niemieckiej. Po wojnie mój dziadek ze strony mamy znalazł sie w obozie dla Niemców. Przeżył. Dwóch innych ojców w mojej rodzinie nie przeżyło. Rodzina mojej mamy nie wyjechała do Niemiec potem, chociaż mogła.

zaloguj się by móc komentować

tadman @cbrengland 26 października 2019 11:50
26 października 2019 12:06

Zmiany granicy powodowały, że ludziska musieli wybierać. Babiniec po sąsiedzku (babka i jej dwie córki i wnuczka - rodowite Niemki, które straciły mężów na wschodnim froncie) doczekały się wyjazdu do NRFu pod koniec lat pięćdziesiątych w ramach łączenia rodzin, kolejarska rodzina Ślązaków wybrała to co było możliwe, czyli wyjazd do NRD, a reszta została, w tym Niemka, właścicielka kamienicy z rodziną. Poddała się po podpisaniu umowy Gierek - Brandt i wyjechała do RFNu.

zaloguj się by móc komentować

ewaryst-fedorowicz @gabriel-maciejewski 26 października 2019 08:18
26 października 2019 16:41

@Coryllus

No nie żartuj wszak to " słynny białoruski i polski działacz społeczny i gospodarczy."
I tak łaskawcy, że ten "polski" na doczepkę
https://belsat.eu/pl/news/skwer-w-centrum-minska-otrzyma-nazwe-na-czesc-edwarda-woynillowicza/

zaloguj się by móc komentować

ewaryst-fedorowicz @tadman 26 października 2019 00:22
26 października 2019 16:51

@tadman
Nie wiem, jaki procent tych starych modlitewników unika zmakulaturowania - ale tym dwóm los poszczęścił

zaloguj się by móc komentować

ewaryst-fedorowicz @cbrengland 26 października 2019 11:26
26 października 2019 16:52

@cbrengland


Na Białorusi wszystko jest skomplikowane - opowiedzenie się za opcją białoruską, czyli "państwową" = wejściu na łatwiejszą ścieżkę kariery/codziennego życia.
Ten sam patent, co zastosowany wobec Polaków na Litwie (i tej Kowieńskiej, i powojennej, podarowanej Litwinom przez Stalina Wileńszczyźnie) czy na w wielkiej przewadze polskim w 1919 Zaolziu.

zaloguj się by móc komentować

Paris @ewaryst-fedorowicz
27 października 2019 17:56

Piekny wpis...

... piekne zdjecia i pieknie sie go czytalo  !!!

Ale widac, ze z tej Bialorusi "ktos" robil straszne ZADUPIE,  az sie wierzyc nie chce, ze tam wszystko tak ogarniete.  Dzb,

zaloguj się by móc komentować

ewaryst-fedorowicz @Paris 27 października 2019 17:56
27 października 2019 21:02

@Paris
 

Tam jest INACZEJ niż u nas, co nie znaczy, że jest tak, jak wiadomej proweniencji ferajna próbuje Polakom przez partyjno-rządowe media wmówić.
Łukaszenka jest trudny, za Polakami chyba nie przepada, ale on JEST. A do tego bywa obliczalny.
A problem w tym, że "polska polityka wschodnia" NIE istnieje - jest oddana w pacht różnym szemranym typom, ktorych zadaniem jest zlikwidowanie jakiegokolwiek , nawet najmniejszego pola tak przecież oczywistego dla normalnej polityki kompromisu.
Bo w relacjach z ludżmi Wschodu rozmowa na zasadzie "coś za coś" (w tym - za kopnięcie w kostkę odpłacamy 2 x silniejszym kopnięciem , ale na gest dobrej woli odpowiadamy tym samym gestem) działa.

To tyle.
Pozdrawiam!
EF

zaloguj się by móc komentować

Paris @ewaryst-fedorowicz 27 października 2019 21:02
27 października 2019 21:14

Mysle, ze ma Pan racje...

... w 100%,  ze "PPW"  nie istnieje, bo obcy i wrogowie Polski o niej decyduja... a z Lukaszenka daloby rade sie dogadac  !!!

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @cbrengland 26 października 2019 11:50
28 października 2019 00:18

Ależ Krzysztofie, ja tylko relacjonowałam koloryt zaciętych kibiców Legii :) 

O dramatch mieszkańców Śląska nieco wiemy; była ongi - bodaj u Coryllusa? - dyskusja i sama przywołałam wojewodę Ziętka /ratował wywiazionych do ZSRR górników/. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować